Udręka braku pożądania
Pewnie większość z Was słyszała o twórczości Janusza Wiśniewskiego, naukowca i pisarza, autora takich powieści jak: „Samotność w sieci” czy „Los powtórzony”. Sama dotychczas miałam okazję jedynie czytać bardzo pochlebne opinie czytelników, zachwycające wrażliwość autora, trafność spostrzeżeń czy w końcu wysublimowane pióro. „Udręka braku pożądania” to najnowszy zbiór opowiadań bestsellerowego autora, który stanowi dla mnie swoisty wstęp do jego twórczości. Czy pióro Janusza Wiśniewskiego zachwyciło mnie w równym stopniu, jak innych czytelników?
„Udręka braku pożądania” to cieniutka, ponad 100-stronicowa książeczka, która mimo niewielkiej objętości, broni się niebanalnym, mocnym, przede wszystkim zaś dającym do myślenia przekazem. Autor na trwałe już zresztą wpisał się w ramy polskiej literatury, tworząc opowieści, które pomagają zrozumieć siebie, stanowią bowiem swoistą wiwisekcję zachowań człowieka, targających nim emocji uczuć. W recenzowanym zbiorze, liczącym dokładnie dwadzieścia jeden opowiadań, autor przedstawia historie o ludziach i ich przeznaczeniu. O ich bolączkach i najdzikszych pragnieniach. W końcu nieustannej potrzebie bliskości.
Te krótkie opowiadania to kwintesencja elementów, składających się na literaturę na najwyższym poziomie. Śmierć, alkoholizm, pedofilia czy narkomania, jako tematy wstydliwe społecznie, wciąż bezwzględnie wypierane z ludzkiej świadomości, w „Udręce braku pożądania” przybierają należną im rolę dydaktyczną i moralizatorską, skłaniającą czytelnika do cichej refleksji. Autor, jako mistrz krótkiej formy, otwarcie i prosto, bez zbędnego patosu, pisze o tym, co powszechnie przybrało postać tematu tabu. Nie wszystkie opowiadania jednak napiętnowane są ludzkim cierpieniem. Niektóre, z niezwykłą trafnością, definiują pojęcie człowieczego szczęścia, bądź z wyczuwalną ironią, ośmieszają współczesne kanony „piękna”, z jego nieustanną i chorobliwą pogonią za młodością.
„Udręce braku pożądania” z pewnością nie można zarzucić braku emocji. Opowiadania, pisane z perspektywy obu płci, uwierają czytelnika, skłaniając do zadumy nad sobą i światem doczesnym. Autor, w zaledwie kilku słowach, potrafi zarysować to, co niektórzy pisarze, dość nieudolnie, próbują przekazać na kilkuset stronach. Osobiście jestem zachwycona piórem Janusza Wiśniewskiego. A Wy - skusicie się?
Ocena: 8/10
„Udręka braku pożądania” to cieniutka, ponad 100-stronicowa książeczka, która mimo niewielkiej objętości, broni się niebanalnym, mocnym, przede wszystkim zaś dającym do myślenia przekazem. Autor na trwałe już zresztą wpisał się w ramy polskiej literatury, tworząc opowieści, które pomagają zrozumieć siebie, stanowią bowiem swoistą wiwisekcję zachowań człowieka, targających nim emocji uczuć. W recenzowanym zbiorze, liczącym dokładnie dwadzieścia jeden opowiadań, autor przedstawia historie o ludziach i ich przeznaczeniu. O ich bolączkach i najdzikszych pragnieniach. W końcu nieustannej potrzebie bliskości.
Te krótkie opowiadania to kwintesencja elementów, składających się na literaturę na najwyższym poziomie. Śmierć, alkoholizm, pedofilia czy narkomania, jako tematy wstydliwe społecznie, wciąż bezwzględnie wypierane z ludzkiej świadomości, w „Udręce braku pożądania” przybierają należną im rolę dydaktyczną i moralizatorską, skłaniającą czytelnika do cichej refleksji. Autor, jako mistrz krótkiej formy, otwarcie i prosto, bez zbędnego patosu, pisze o tym, co powszechnie przybrało postać tematu tabu. Nie wszystkie opowiadania jednak napiętnowane są ludzkim cierpieniem. Niektóre, z niezwykłą trafnością, definiują pojęcie człowieczego szczęścia, bądź z wyczuwalną ironią, ośmieszają współczesne kanony „piękna”, z jego nieustanną i chorobliwą pogonią za młodością.
„Udręce braku pożądania” z pewnością nie można zarzucić braku emocji. Opowiadania, pisane z perspektywy obu płci, uwierają czytelnika, skłaniając do zadumy nad sobą i światem doczesnym. Autor, w zaledwie kilku słowach, potrafi zarysować to, co niektórzy pisarze, dość nieudolnie, próbują przekazać na kilkuset stronach. Osobiście jestem zachwycona piórem Janusza Wiśniewskiego. A Wy - skusicie się?
Ocena: 8/10
Ta książka potwierdza słowa, że małe może być wielkie :) http://ksiazkowa-przystan.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńBrzmi ciekawie, chociaż jakoś dotychczas z prozą Wiśniewskiego mi nie po drodze. :) W ogóle to dawno nie byłam u Ciebie na blogu, a tu tak pięknie wiosennie i w groszki <3
OdpowiedzUsuńO autorze słyszałam, ale nie czytałam nic ;) zaczynają mnie fascynować takie krótkie formy. Ciekawa jestem ;)
OdpowiedzUsuńNie czytałam tej książki, ale prozę Wiśniewskiego znam. Może w wolnej chwili się skuszę.
OdpowiedzUsuńTeraz też czytam jego książkę, ale inny tytuł :)Kiedyś się skusze, ale nie teraz.
OdpowiedzUsuńMamy ,,Kulmunacje", w których pisarz ma swoje opowiadanie. Jak mi się spodoba, skuszę się na tę książeczkę.
OdpowiedzUsuńZnam 2 książki tego autora, ale za opowiadaniami nie przepadam. Na razie spasuję.
OdpowiedzUsuńPS Ominęła cię primaaprilisowa niespodzianka. Polecam mój post z 1 IV. Ciebie on też dotyczy :)
Z pewnością się skuszę! Wiśniewski to jeden z moich ulubionych autorów :)
OdpowiedzUsuńMam mieszane uczucia co do pana Wiśniewskiego. Nie bardzo się lubię z jego prozą niestety.
OdpowiedzUsuńJeszcze nie czytałam żadnej książki Wiśniewskiego, ale raczej zacznę przygodę z jego twórczością od innego tytułu :)
OdpowiedzUsuń